Jestem nowicjuszką pierwszego roku. Pierwsza myśl o powołaniu zakonnym pojawiła się w moim sercu w klasie maturalnej.
Kiedy jednak na czuwaniu młodzieży pallotyńskiej usłyszałam słowa, że Pan Bóg powołuje nas do szczęścia, zdałam sobie sprawę, że dla mnie, ze względu na moje zainteresowania, szczęściem byłyby studia polonistyczne. Z radością więc rozpoczęłam studiowanie polonistyki. Myśl o powołaniu zakonnym odeszła. Chciałam dobrze wykorzystać czas studiów, wierząc, że na tamten czas to właśnie jest moim powołaniem. Mniej więcej do trzeciego roku nie myślałam o swojej dalszej drodze życiowej. Dopiero, gdy coraz więcej moich koleżanek zaczęło zakładać rodziny lub przygotowywać się do małżeństwa, zaczęłam zastanawiać się, co ze mną. Chciałam, by Pan Bóg jak najszybciej dał mi poznać, co jest moim powołaniem: życie w samotności, czy małżeństwo. Życie zakonne całkowicie wówczas wykluczałam, a nawet myślałam o nim z niechęcią.
Właśnie wtedy Pan Bóg postawił na mojej drodze św. Joannę Berettę Molla, która dopiero jako trzydziestokilkuletnia kobieta wyszła za mąż, a więc – po ludzku patrząc – dość późno rozpoznała swoje szczególne powołanie. A co robiła do tej pory? Wykonywała jak najlepiej to, co do niej należało, w ten sposób pełniąc wolę Bożą. Droga św. Joanny pomogła mi zaufać Bogu, że i ja, w wybranym przez Niego czasie i okolicznościach rozpoznam swoje powołanie. Studiowałam więc i czekałam.
Po trzecim roku studiów uczestniczyłam w rekolekcjach wspólnotowych. Przeczuwałam wewnętrznie, że to będzie wyjątkowy czas. Zastanawiałam się z Maryją, jak stanie się to, co przeczuwałam, że ma się stać. Codziennie rozważaliśmy Słowo Boże, a ja w każdym fragmencie widziałam tylko jedno: powołanie o życia zakonnego, chociaż żadna z Ewangelii nie mówiła w wyraźny sposób o powołaniu. W czasie rachunku sumienia przed spowiedzią już bardzo wyraźnie usłyszałam w sercu wezwanie Pana Boga i od razu powiedziałam: „Tak”. W wielkim pokoju kontynuowałam studia, przekonana, że trzeba dokończyć to, co się zaczęło i ufna, ze to nie będzie przeciwko powołaniu, które otrzymałam.
Od ponad dwóch lat jestem w Zgromadzeniu Sióstr Pallotynek i od tego czasu, na każde pytanie oto, jak się czuję, niezmiennie odpowiadam: „Jestem u siebie”.
s. Joanna Jażdżewska